środa, 20 października 2010

Kościół potrzebuje żebraków...


Często przed naszymi kościołami można spotkać ludzi, którzy żebrzą o parę złoty. Może w kimś wzbudzą litość, może ktoś popatrzy na nich jak na naciągaczy, którzy znaleźli łatwy sposób na zarobienie pieniędzy. Ale bez wątpienia są to ludzie zagubieni, połamani, upokorzeni przez życie, głodni miłości i nade wszystko szacunku… Nie chcę się rozwodzić nad tym, jak im pomóc, bo to oddzielny temat. Dzisiaj każdy człowiek, niezależnie od stanu: starzec żyjący samotnie, małżonek, kapłan, młody, dziecko potrzebuje DOBREJ NOWINY. A JEJ głoszenie to nic innego, jak sytuacja, w której żebrak mówi do drugiego, gdzie znajdzie coś do jedzenia. Takim żebrakiem jest każdy z nas… I czasami warto, a może nawet trzeba powiedzieć, gdzie jest „kawałek dobrego, świeżo upieczonego Chleba”. „Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii” – Św. Paweł – był takim żebrakiem... 

8 komentarzy:

  1. Zaszczyt to dla mnie, że mogę być pierwszym gościem tutaj!

    Powodzenia w głoszeniu Dobrej Nowiny Ojcze - teraz również "w wirtualu"!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się Współbracie Drogi, żeś i Ty dołączyć raczył do grona "bloggersów", "wirtualnych ewangelizatorów", "piszących pozytywnie", czy jakkolwiek śmiał nazwać tych co dzielą się swoimi przemyśleniami o Bogu i życiu na przeróżnych stronach neta... :)
    Znam Cię - wiem, że te teksty i ten blog będzie bardzo wartościowymi myślami i słowami zapisany :)
    Warto czytać!!!
    Uśmiechu!:) +

    OdpowiedzUsuń
  3. Od kilku dni wpatruję się w pusty blog, aż tu nagle ruszył Ojciec z kopyta:) Natchnienia wiele życzę:)

    OdpowiedzUsuń
  4. witam drogiego ojca Piotra ;) Ciekawa nazwa bloga i tak jak napisał ojca współbrat, czekamy na kolejne słowa ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam Ojcze:):):)
    Pięknie, pięknie.
    A tytuł taki nomadystyzujący z lekka:)
    Powodzenia i radości życzę!
    I zapraszam na koniec świata:)
    Ale to wtedy musiałbyś być dziś, jutro, pojutrze i popopopopopojutrze w drodze:)

    OdpowiedzUsuń
  6. ojej, nawet w linkach ojca się pojawiłam, a nic o tym blogu nie wiedziałam, no no ;)

    Czasem wystarczy po prostu przyznać się do Jezusa, w pewnych kręgach osób jest to niewiele wymagający od nas gest, ale w innych możemy stracić za to życie. Nie przyznać się do Boga to dla mnie tak jakby Go zdradzić. Czy mi wystarczy sił na wierność?

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Może i mi się jakieś okruszki miłości ze Stołu Pańskiego dostaną...

    OdpowiedzUsuń